niedziela, 7 lipca 2013

Poświatowska, (Odkąd cię poznałam...)

Odkąd cię poznałam,noszę w kieszeni szminkę,to jest bardzo głupie nosić szminkę w kieszeni,gdy ty patrzysz na mnie tak poważnie,jakbyś w moich oczach widział gotycki kościół.A ja nie jestem żadną świątynią,tylko lasem i łąką-drżeniem liści,które garną się do twoich rąk.Tam z tyłu szumi potok,to jest czas,który ucieka,a ty pozwalasz mu przepływać przez palce i nie chcesz schwytać czasu.I kiedy cię żegnam,moje umalowane wargi pozostają nietknięte,a ja i tak noszę szminkę w kieszeni,odkąd wiem,że masz bardzo piękne usta.

W kontekście ostatnich zdarzeń powinnam wkleić  raczej "Panią Twardowską", albo coś podobnego, ale jedna rzecz mocno na mnie oddziałuje i to wszystko przewyższa.
Dziś nie mogłam sobie pozwolić na pojechanie tam, gdzie bardzo chciałam być, zobaczenie kogoś, kogo widoku potrzebowałam i złożenie życzeń, o których myślałam tyle razy. Długoterminowo patrząc, to ma być dla mnie lepsze i myślę, że będzie. Trzeba odcierpieć swoje ;)
Zazwyczaj, kiedy towarzyszą mi takie emocje i "biję się" ze sobą na różne sposoby, otwieram Poświatowską i szukam takiego wiersza, który temu wszystkiemu odpowiada. Poświatowska jest niesłychanie emocjonalna (a tak już poza lekko łzawym tematem - Słonimski, którego teraz czytam ma niesłychany humor!)

Buziaki

5 komentarzy:

  1. :) Znamy się, czy jeszcze nie? bo po uśmiechu, chociaż miły, nie poznałam ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. a tak chciałam być przez chwilkę tajemnicza ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. czyli jednak uśmiech dużo znaczy ;)

    OdpowiedzUsuń