sobota, 17 listopada 2012

Gdzieś z ciszy łzy winne spływają jej na ręce




Gdzieś z ciszy łzy winne spływają jej na ręce
Ubierać ma je w kształty nicością bezmierne
I będzie je toczyć i rzeźbić myślom wierne,
Gdy noc pełnią zobaczy łzy zbudują serce.

A noce księżycowe pełne tkliwych westchnień,
Gwiazd co spadły w odległe miejsca nieznajome,
Zgasłych w pamięci nieszczęść, co pełnią zbudzone
Chciwie ją rozszarpują - cichą serca  przestrzeń.

Wisi nad nią księżyc i we mgle stoi ona
Chłodna światłem zgubionym i mglista jak rosa.
Łzy tej nocy zamarzną, lecz ciało nie skona,

Myślami  hartowane ostrymi jak kosa,
By na sercu dziś była rana zaogniona,
Co ochroni przed próbą i klęską Erosa.



Dziś trochę inaczej niż zwykle. Spróbowałam innej formy. Nie wiem, czy to jest sonet, <czy zgadza się dokładnie z definicją>, ale próbą sonetu mogę go nazwać. Jestem zmęczona po cięężkim tygodniu, więc znów przyszedł nastrój na wiersze (oprócz tego ciągłe zamglenie za oknem nostalgicznie nastraja...)
Pozostaje mi tylko życzyć Wam dobrej nocy :)