czwartek, 18 października 2012

I na mnie już świeci wieczoru noc złota (wprawka, 12 zgłoskowiec)


I na mnie już świeci wieczoru noc złota
Rzęsami zapadłe zroszonych ram wrota
We wrotach tych światło mi gaśnie niezmiennie
I wołam i proszę i krzyczę gdzieś we mnie

I wnętrze mi mówi by krew była wolna
Bez wzburzeń za nadto płynęła spokojna
Bez nagłych rumieńców na zbyt bladej twarzy
By za wszelką cenę zaprzestać znów marzyć

By kwiaty nie więdły w wyśnionym wazonie
Bym mogła zapomnieć że chciałam dbać o nie
I bym była wdzięczna swojemu sumieniu
Gdy na drzwiach napiszę wam do widzenia

I kończąc już zadam wam jedno pytanie
Wręcz niewierszowe, bo kto dziś tak pyta
Rzęsami zapadłe innych oczu wrota
Czy na nie też świeci wieczoru noc złota?



Czasem potrzeba jakiegoś bodźca z zewnątrz, żeby coś napisać. Dziękuję mojemu wiernemu czytelnikowi ;)Siedzę w domu, kiedy wrócę z zajęć (często już zdecydowanym wieczorem), rozmawiam z rodzinką, robię coś do szkoły i wydaje mi się, ze jeszcze nie przyszło "to coś". Zawsze w przerwie między jednym wierszem a drugim nachodzą mnie watpliwości, czy moje pisanie to nie jest zajęcie przejściowe. Może jednak nie? Mam nadzieję. Ostatnio po prostu staram się mniej emocjonalnie reagować na rzeczywistość, bo przecież nie wszystko ode mnie zalezy i nie można AŻ tak się tym przejmowac. Z tego podejścia wynika pewnie mniejsza ilość wierszy, ale może nie tylko? Chcę także aby były one bardziej moje i bardziej przemyślane, zebym mogła być z nich dostatecznie zadowolona. Obiecałam też, że napiszę coś o mnie i o moim pisaniu. ... żeby nie było na raz za dużo...Zaczęłam pisać w okolicach 1 kalsy podstawowki, rymowałam też z tata, kiedy byłam w przedszkolu. Pamiętam mój podstawówkowy wierszyk o smutnej jesiennej atmosferze, którą rozweseliłaby siadająca na oknie kolorowa papuga. Po rymowankach nastąpiła przerwa i przeszłam, w gimnazjum, do innego pisania, bardziej dorosłego <jak mi się wtedy wydawało :P >. Miałam cudowną nauczycielkę, która czytała je, poprawiała i mówiła, żebym pisała dalej. Na początku liceum też było dużo pisania - pierwsza miłość, potem zawód, te sprawy ;P Wiersze powstawały bardzo często (publikowałam je na poprzednim blogu).  Zawsze głupio mi jest okreslać to, co piszę mianem wierszy. Prawdziwe wiersze to pisał mój kochany Leśmian :)Teraz nie chcę pisać, jak na początku liceum, masowo. Chcę mieć wszystko bardziej przemyślane. Staram się poznawać literaturę bym mogła w końcu, po jej poznaniu, wypracować wreszcie własny, dobry styl. Zastanawiam się jak będę patrzyła na swoją obecną "twórczość" za kilka lat. Czy otrzyma miano podstawówkowej?ajajaj, rozpisuję się coś za bardzo ;P kiedyś dokończę, a teraz muszę wrócic do DZIŚ.Mój pan od polskiego <wiem, ze nie jest to poprawne stwierdzenie, ale nie chcę brzmieć patetycznie> stwierdził, że trudno by nam było napisać wiersz 12 zgloskowcem < omawialiśmy piękny "Deszcz jesienny" Staffa>. Postanowiłam udowodnić mu tutaj, ze chiociaż spróbuję i nie poddam się bez walki ;)Trzymajcie się cieplutkoznów niewyspana Lekkomyślna :))<zważając na to wybaczcie małoskładną paplaninkę :P>
zapraszam do komentowania :))